Patron

Rzecz Czarnoleska – przepływa, otacza Nawiedzonego niepokoi dziwem. 

Słowo się z wolna w brzmieniu przeistacza, staje się tym prawdziwem…”

– Julian Tuwim

JAN KOCHANOWSKI – życie, twórczość, opracowania

Żak, dworzanin, rycerz, ziemianin…

Żył uczciwie i mądrze, chociaż na pewno nie był człowiekiem bez skazy. Starał się zrealizować stworzony przez etykę renesansu ideał "męża dobrego", który życie swoje układa na wzór dzieła sztuki, dając rozliczne dowody prawości, rozsądku, roztropności, umiaru, piękna i cnót obywatelskich. Koleje losu artysty są ciekawe, chociaż nie obfitują w niezwykłe wydarzenia. Z resztą, niesamowitych przygód i mocnych wrażeń Kochanowski nigdy spejalnie nie pragnął. We fraszce "Do gór i lasów", stanowiącej przetworzoną poetycko biografię, spisaną u kresu życia, poeta pisze:

„…Gdziem potym nie był? Czegom nie skosztował?
Jażem przez morze głębokie żeglował,
Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy,
Jażem nawiedził Sybilline lochy.
Dziś żak spokojny, jutro przypasany
Do miecza rycerz, dziś między dworzany
W pańskim pałacu, jutro zasię cichy Ksiądz w kapitule…”

Student zgłębiający dzieła klasycznych filozofów, podróżnik zwiedzający osobliwości Europy, rycerz broniący honoru i ojczyzny, dworzanin wspierający najznakomitsze osobistości, duchowny (chociaż bez wyższych święceń kapłańskich), wreszcie szlachcic-ziemianin sławiący urodę wiejskiej arkadii, są to funkcje jakie przyszło mu pełnić w życiu. Zważywszy na ich liczbę i odmienność, wydaje się, że poetę można by, podobnie jak mitycznego Proteusza, uznać za uosobienie zmienności i nieprzewidywalności. A jednak kiedy się przyjrzeć faktom z życia artysty, okazuje się, że była to biografia raczej uporządkowana, co więcej, w swym kształcie odpowiadająca duchowi renesansu i zgodnie z wymogami epoki uformowana.

Moglibyśmy wyodrębnić cztery zasadnicze etapy w życiu Kochanowskiego:

  1. Okres studiów.
    Poeta (urodzony w 1530 roku w Sycynie) otrzymał staranne wykształcenie humanistyczne. Rozległością swojej wiedzy i zainteresowań mógłby zadziwić nawet współczesnych. Najpierw był słuchaczem Akademii Krakowskiej, gdzie gruntownie poznał łacinę, grekę, hebrajski, studiował pisma filozoficzne współczesnych mu myślicieli, takich jak Erazm z Rotterdamu czy Andrzej Frycz Modrzewski. Następnie wstąpił na uniwersytet w Królewcu, a potem studiował we Włoszech, w Padwie, jednym z głównych ośrodków myśli renesansowej. Tutaj pogłębiał wiedzę na temat kultury antycznej, zwłaszcza literatury starogreckiej. W trakcie nauki korzystał z rozpowszechnionej w epoce renesansu instytucji mecenatu, która wspierała młodych, wybitnych uczonych i artystów. Protektorami Kochanowskiego byli zamożni magnaci, wśród nich: Filip Padniewski, Jan Firlej, a także biskup Piotr Myszkowski.
  2. Czas podróży po Europie.
    Po zakończeniu nauki poeta odwiedził Włochy, Francję, Niemcy. Szczególnie duże znaczenie dla kształtowania się postawy twórczej poety miał być pobyt we Francji. Kochanowski poznał tam poetów grupy „Plejady” (między innymi jednego z największych twórców europejskiego renesansu Pierre’a Ronsarda), postulującej zgodnie z założeniami renesansu tworzenie literatury w języku narodowym. Właśnie wówczas poeta podjął decyzję, że pisać będzie jedynie po polsku.
  3. Okres dworski.
    Wkrótce potem rozpoczął Kochanowski karierę dworską. Uzyskał nawet tytuł królewskiego sekretarza. Pobyt na dworach magnackich i królewskim był dla niego cenną lekcją życia. Poznał kulisy polityki, realia państwowe, zetknął się ze światłymi osobistościami, mógł bezpośrednio obserwować świat dworskich intryg i konszachtów. Życie dworzanina, chociaż prowadzone na wzór europejski, satysfakcjonujące intelektualnie i towarzysko, nie wydawało się jednak poecie celem jego życia. Szybko z niego zrezygnował.
  4. Pobyt w Czarnolesie.
    Po służbie dworskiej osiadł w majątku ziemskim w Czarnolesie. Ożenił się z Dorotą Podlodowską i założył rodzinę. Tutaj przeżył śmierć swoich dwóch córek: Urszuli i Hanny, tu powstały jego najpiękniejsze utwory. Spuścizna, jaką po sobie pozostawił jest niezwykle obszerna i różnorodna, zamyka się w kilku cyklach utworów bądź w samodzielnych tekstach.

Oto najważniejsze z nich:

  • „Pieśni”
  • „Treny”
  • „Fraszki”
  • „Odprawa posłów greckich” – dramat uformowany według założeń dramatu klasycznego
  • „Zuzanna” – poemat humanistyczne o bohaterce Starego Testamentu
  • „Zgoda” i „Satyr” – teksty publicystyczno-poetyckie
  • przekład „Psałterza Dawidów”

Treny

„Orszuli Kochanowskiej, wdzięcznej, ucieszonej, niepospolitej dziecinie, która cnót wszelkich i dzielności panieńskich początki wielkie pokazawszy, nagle, nieodpowiednie, w niedoszłym wieku swoim, z wielkim a nieznośnym rodziców swych żalem zgasła – Jan Kochanowski, niefortunny ojciec, swojej najmilszej dziewce z łzami napisał. Nie masz Cię, Orszulko moja!”

„Treny” to poemat epicedialny, czyli żale pośmiertne. Wśród gatunków funeralnych („funus” – pogrzeb) poetyka antyczna zdecydowanie odróżniała epitafium od epicedium. Pierwsze określała jako krótki utwór żałobny w typie poważnego epigramatu, na tyle jednak zwięzły, by zmieścić się na kamiennym nagrobku. Epicedium zaś miało charakter bardziej indywidualny zarówno w sferze autorsko-podmiotowej jak i przedmiotowo-tematycznej. Winno jednak stanowić całość, na którą składają się: pochwała, okazanie straty, żal, pocieszenie, napomnienie. W tej konwencji tworzył Kochanowski, ale i polemizował z nią. Owa polemika jest uczynienie bohaterką gatunku pisanego stylem wysokim nie postaci stojącej wysoko w hierarchii społecznej, lecz małego dziecka. „Treny” są dramatyczną relacją o duchowych i filozoficznych perypetiach człowieka i artysty renesansowego i w ten sposób stają się poetyckim traktatem moralno-filozoficznym. Równie ważnym, jak Orszulka, bohaterem „Trenów” jest sam poeta. Występuje on tu w dwóch rolach: bolejącego ojca i przeżywającego kryzys światopoglądowy filozofa, który dostrzegł, że dotychczasowe zasady (stoicyzm, epikureizm) rozsypują się w bezpośrednim zetknięciu z osobistą tragedią.

Na całość składa się 19 utworów, które poprzedza motto, dwuwiersz z „Odysei” Homera: „Takie są umysły ludzkie, jakim światłem sam ojciec Jowisz oświęcił urodzajne ziemie” (postawienie pod znakiem zapytania stoickiej zasady, że trzeba pozostać niewzruszonym zarówno w obliczu szczęścia jak i klęski).

I – tren inwokacyjny. Przedstawienie sytuacji: śmierć córki, jej okrucieństwo (słowiczek pożarty przez smoka), żal („wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe/ I lamenty…”). Dylemat ojca: „Nie wiem co lżej: czy w smutku jawnie żałować/ Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?”.

II – tren wstępny. Poeta wyjaśnia okoliczności powstania cyklu: narodził się z głębokiego uczucia; zapowiada temat – żal za Orszulką i skargi na okrucieństwo śmierci.

III – otwiera dzieło, rozwija wątek „Płakania nad grobem wdzięcznej dziewczyny”.

IV – otwiera wątek śmierci. Skarga na „srogość ciężkiej Prozerpiny”; przywołanie mitu o Niobe, która „patrząc na martwe ciało swoich najmilejszych dziatek – skamieniała”.

V – wątek liryczny; homeryckie porównanie: śmierć Urszulki przyrównana do uschnięcia drzewka oliwnego, przypadkiem podciętego przez ogrodnika. Podkreślenie delikatności, wątłości dziecka. Apostrofa końcowa do „złej Persefony”.

VI – żal nad utratą „dziedziczki lutni”, małą poetką ( apostrofa „Ucieszna moja śpiewaczko! Safo słowieńska!”); zdrobnienia i epitety („ucieszne gardziołko”, „wdzięczna szczebiotka”) skontrastowane ze srogością śmierci. Przypomnienie ostatnich chwil życia i ostatnich, poetyckich, słów przed zgonem.

VII – arcydzieło poetyckie. Pozostałe po córeczce ubiory przywodzą poecie właściwe ich przeznaczenie w zestawieniu z ich obecną bezużytecznością. Potęguje to uczucie żalu. Szczególnie mocno uwydatnia się rozbieżność między żywionym przez rodziców nadziejami co do przyszłości córki a rzeczywistością. Rysy obyczajowe (wyprawa, szczegóły stroju), zdrobnienia, spieszczenia, wykrzykniki, peryfraza („sen żelazny, twardy, nieprzespany”). Tren bardzo bezpośredni i szczery.

VIII – kontrast pomiędzy dawną żywością domu a obecną pustką: „Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim”, „Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:/ Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.

IX – tren refleksyjny poddaje w wątpliwość wartość Mądrości, która winna uzbroić człowieka na wszystkie przeciwności losu. Stanowi polemikę z tezami filozofii stoickiej.

X – uczucie żalu dochodzi do szczytu i zmienia się w rozpacz. Poecie brak siły do rozpamiętywania przymiotów dziecka, pozostaje rozpaczliwa świadomość, że Urszulki nie ma i nie wiadomo, nawet, co się z nią dzieje. Cały wiersz składa się z szeregu zdań pytających, właściwie retorycznych. Pytania te oddają rozterkę duchową poety, załamanie jego dotychczasowych przekonań i wierzeń. Poszukuje córki w niebie chrześcijańskim i pogańskim, mitologicznym, a nawet w baśniowych krainach. Rozpacz doprowadza go nawet do zwątpienia w nieśmiertelność ludzkiej duszy.

XI – kiedy runęła wiara w skuteczność cnoty, dobroci, a nawet pobożności. Zbliżenie do granic bluźnierstwa: „Kogo kiedy pobożność jego ratowała?”. Zwątpienie w sprawiedliwość boską, rozpad filozoficznych i religijnych ideałów.

XII – bolesne rozpamiętywanie zmarłej jako ideału dziecka: „Ochędożne, posłuszne, karne, nie pieszczone, / Śpiewać, mówić rymować jako co uczone”. Informacja o wieku („więcej nad trzydzieści miesięcy nie miała”), porównanie dziecka do kłosu, który upadł „żniw nie doczekawszy” (symbolika).

XIII – kolejny wybuch boleści: „Moja wdzięczna Orszulo, bodaj ty mnie była/ Albo nie umierała lub się nie rodziła!”. Przywołanie sytuacji położenia kamienia nagrobnego, tekst inskrypcji nagrobnej.

XIV – motyw mitologicznej wędrówki Orfeusza do Hadesu (cierpiący ojciec idący do podziemi, by uprosić Plutona o oddanie zmarłej).

XV – apostrofa do lutni (symbol natchnienia poetyckiego) i do Erato (muzy poezji lirycznej); odwołanie do mitu o Niobe.

XVI – ostateczna rozprawa z filozofią stoicką i z Cyceronem (filozofia musi zamilknąć w zetknięciu z życiem i cierpieniem), jedynym lekarstwem pozostaje czas.

XVII i XVIII – mają charakter psalmiczny, modlitewny. Pierwszy to lamentacja, ból trwa i jest trudny do zniesienia. Rozum nie jest w stanie odczytać boskich zamysłów. Drugi – stanowi swoiste wyznanie wiary: człowiek jest grzeszny i tylko w miłosierdziu bożym („Użyj dziś Panie nade mną litości”) upatruje litości.

XIX – tren ostatni w którym poeta otrzymuje pocieszenie (konsolacja) z ust zmarłej matki, objawiającej mu się we śnie z Urszulką na ręku. Wyjaśnia ona synowi, iż dziecko dzięki swej śmierci uniknęło namiętności i cierpień życia, zyskało wieczny duchowy spokój.

Pieśni

Pieśń jest gatunkiem o rodowodzie antycznym. Za jej twórcę uznaje się wielkiego, rzymskiego poetę Horacego. Zwał on swe utwory „carmina” (łac. pieśni), stąd nazwa gatunku. Początkowo w poezji pieśni były związane z muzyką, z czasem stały się samodzielną formą literacką. Są to utwory liryczne o refleksyjnym charakterze, odznaczają się stroficzną budową i rytmicznością, dzięki której uzyskują swoistą melodyjność.

Cykl pieśni Jana Kochanowskiego wyróżnia ogromne bogactwo tematyki i duża rozpiętość skali stylistycznej. W dwóch księgach obejmujących czterdzieści dziewięć pieśni, sąsiadują ze sobą utwory refleksyjno-filozoficzne, biesiadne, patriotyczno-obywatelskie, autobiograficzne, religijne. Powadze towarzyszy żart, radości, smutek, wzniosłości rubaszność, liryzmowi dowcip. z rozmaitością tematów i stylów koresponduje także zróżnicowanie także zróżnicowanie rozmiarów wiersza i środków artystycznych. Jednak mimo wielowątkowej materii i szerokiej tonacji zbiór pieśni nie wydaje się wcale niespójny i chaotyczny. Porządkuje go ten sam program optymistycznej wiary w harmonię świata i harmonię człowieka, który będąc integralnym komponentem boskiego uniwersum, układa swoje życie na wzór sztuki, dając pokaz mądrości, prawości, umiaru, patriotyzmu, wykwintu i opanowania. Przyjrzyjmy się zatem niektórym pieśniom, by w konsekwencji zrozumieć, w czym wyraża się renesansowa filozofia zycia.

Przegląd wybranych pieśni:

Pieśń IX Ks. Pierwsze (Chcemy sobie byc radzi) i Pieśń IX Ks. Wtóre (Nie porzucaj nadzieje) są próbą odpowiedzi na pytanie intrygujące największych filozofów, pisarzy, a także najzwyklejszych śmiertelników – jak żyć, żeby być szczęśliwym? Recept na udane, wypełnione radością życie poszukuje Kochanowski w mądrości starożytnych filozofów, sięga do myśli Seneki, Marka Aureliusza, Cycerona, Epikura. Głosi stoicką zasadę:

Nie porzucaj nadzieje
Jakoć sie kolwiek dzieje

Człowiek powinien wobec przewrotnych pomysłów Fortuny zachować spokój i właściwy, rozsądny dystans. Trzeba umieć „szczęście i nieszczęście znosić”, nie popadać w euforię, gdy los okazuje się nazbyt szczodry, nie rozpaczać, gdy doświadcza okrutnie. Pogoda ducha, równowaga wewnętrzna, godność to jedyne postawy, jakie można przyjąć wobec zmiennej i szyderczej Fortuny. Człowiek jest bowiem tylko bezwolną marionetką w teatrze świata, rolę, jaką ma odegrać wyznaczył mu Bóg – wielki reżyser, stąd nie należy złorzeczyć losowi, przeklinać przeznaczenia, bo i tak nic nie jest w stanie odmienić biegu wypadków. Będąc niewolnikami ślepego, nieprzewidywalnego losu, możemy przynajmniej nie być więźniem własnych namiętności. Tylko człowiek, który potrafi wyzbyć się emocji, z obojętnością, a nawet pogardą spojrzeć na własne nieszczęścia, jest panem samego siebie. Nic go nie ogranicza i nic go nie przeraża. Zabiega natomiast o „szczęście stateczne”, rozumiane zgodnie z epikurejską zasadą jako brak cierpień i poprzestanie na małym. Żeby mieć wszystko, trzeba się wszystkiego wyrzec, a w życiu zachować umiar. Dlatego, „…Szafuj gotowym bacznie” – ostrzega poeta – wyważ proporcje, gdy korzystasz z zabawy, przyjemności, bogactwa. Wartości życia doczesnego,ziemskie przyjemności są bowiem złudne. W świeci poddanym nieuchronnym prawom przemijalności tylko cnota ma naprawdę trwałą wartość i nakazuje „w równej fuście” płynąć „przez morskie rozruchy”.

Pieśń XX (Miło szaleć kiedy czas po temu) podobnie jak dwa omówione wyżej utwory, kreśli stoicko – epikurejski model życia pogodzony z elementami chrystianizmu:

O przyszłym dniu niechaj próżnej rady.
Już to dawno Bóg obmyślił w niebie,
A k’tej radzie nie przypuszczą ciebie.

Znów pojawia się metafora świata jako teatru i człowieka, który jest nikim więcej, jak aktorem odgrywającym napisaną dla niego rolę i pośpiesznie schodzącym ze sceny, aby ustąpić miejsca następnemu. Bóg – Wielki Kuglarz pociąga za sznurki ludzkiego losu, upodabniając człowieka do pajaca, z którego naśmiewa się sam Stwórca. Przeciwwagą dla ślepej Fortuny – Przygody staje się horacjańska zasada „carpe diem”.

Dziś bądź wesół, dziś użyj biesiady…

„Chwytaj dzień”, korzystaj z chwili, zażyj rozkoszy biesiadowania, żyj tak, abyś żadnej chwili swego życia nie żałował – zdaje się powtarzać za Horacym Kochanowski. i tak jak rzymski poeta nie pojmuje tej zasady jedynie w wymiarze hedonistycznym: jako zachęty wyłącznie do zabawy i korzystania z uroków życia. Nakłania także do właściwego, rozsądnego czynienia pożytku z każdej danej człowiekowi chwili. Pamięta o zasadzie „złotego środka”, wie, że „miło szaleć”, ale „kiedy czas po temu”, potrafi więc dla zabawy znaleźć właściwy czas i miejsce. Tylko wówczas można – zdaniem poety osiągnąć w życiu harmonię, która daje szczęście.

Pieśń XII (Nie masz i po raz drugi nie masz wątpliwości…) zwana jest pieśnią o cnocie. Dla poety cnota stanowiła wartość nie do przecenienia!

Sama ona nagrodą i płacą jest sobie
I krom nabytych przypraw świetna w swej
ozdobie.

W świecie, którego materialna uroda była krucha i przemijająca, usiłuje poszukiwać poeta rzeczy naprawdę trwałych. Jedną z nich jest cnota – wartość sama w sobie, nie wymagająca dodatków i upiększeń, sama stanowiąca wielką ozdobę człowieka. Ideał cnoty zaczerpnął Kochanowski ze starożytnych myślicieli. Łączył go z takimi pojęciami, jak mądrość, uczciwość, umiar, opanowanie, piękno, patriotyzm. W swej pieśni podkreśla, że największym przejawem cnoty jest służba ojczyźnie:

A jeśli komu droga otwarta do nieba,
Tym, co służą ojczyźnie…

Pieśń XIX ( Jest kto, co by wzgardziwszy te doczesne czasy) zwana pieśnią o dobrej sławie kontynuuje myśli zawarte w przywołanym wyżej utworze. Eksponuje w niej poeta motyw uczciwej sławy jako jednej z podstawowych cnót określających człowieka. Nie mówi jednak o sławie, która przydaje próżności i pozwala wywyższać się nad innymi, lecz o tej która „ku pożytku dobra spólnego pomoże”. Można ją zdobyć na polu bitwy, przywdziewając rycerski kostium i broniąc wiary chrześcijańskiej przed najazdem pogan:

A ty, coć Bóg dał siłę i serce po temu,
Uderz się z poganinem, jako słuszne cnemu…

Bóg, honor, ojczyzna to odwieczne wartości, których szlachcic powinien strzec. Stojąc na ich straży zyskuje bardzo wiele – dobrą sławę. Dla niej warto „frymarczyć żywotem” (sprzedać życie), bo tylko ona naprawdę pozostaje, gdy „musi zniszczeć ciało”. Dlatego w chwilach zagrożenia ojczyzny, winno się wzgardzić doczesnymi sprawami, by ocalić nie tylko kraj, ale także pamięć o sobie samym. Człowiek, którego Bóg nie chciał „położyć równo z bestyjami”, musi nieustannie udowadniać, że w istocie na to wyróżnienie zasługuje.

„Pieśń Świętojańska o Sobótce” głosi z kolei afirmację życia ziemiańskiego. W przekonaniu poety to ono pozwala zachować cnotę, umiar i piękno. Utwór ten jest zbiorem dwunastu pieśni o wspólnej ramie kompozycyjnej. Stanowi ja nawiązanie do pogańskiego święta „sobótki”, obchodzonego w wigilię św. Jana, 23 czerwca. Z czasem obrzęd ten uległ chrystianizacji i został połączony z dniem św. Jana Chrzciciela. W trakcie uroczystości panny wiły wianki i rzucały je na wodę jako wróżbę zamążpójścia. Innym obrzędem sobótkowym było rozpalanie ognisk na wzgórzach, by wokół ognia tańczyć i śpiewać pieśni. Do tego zwyczaju nawiązuje Kochanowski, komponując utwór z pieśni śpiewanych przez dwanaście panien tańczących przy ognisku.

Z całego cyklu najbardziej osławiona stała się pieśń Panny XII („Wsi spokojna, wsi wesoła”).
W pieśni tej autor tworzy wizję polskiej Arkadii, idyllicznej krainy, w której panuje ład, spokój i radość. Gwarantem szczęścia jest życie zgodne z rytmem natury. To ona wyznacza człowiekowi czas pracy i odpoczynku, decyduje o repertuarze jego zajęć. Jest ponadto niebywale szczodra, zapewnia dostatek i niezależność:

Jemu sady obradzają
Jemu pszczoły miód dawają
Nań przychodzi z owiec wełna
I zagroda jagniąt pełna…

Wieś jest nie tylko rajem obfitości, lecz również przestrzenią pozwalającą na spełnienie duchowe, życie towarzyskie, przyjemności biesiadowania. Odkrywa przed człowiekiem prawdziwe piękno, przynosi spokój, ułatwia zachowanie równowagi wewnętrznej, uczy szacunku dla wszystkich, sprzyja umiarowi. Żyjąc na wsi, można w istocie zrealizować ideał „męża dobrego”, dać przykład życia podobnego do dzieła sztuki. Szlachcic-ziemianin jest bowiem w ujęciu poety prawdziwym Artystą, architektem życia. Przyglądając się światu, dostrzegając jego naturalną harmonię, próbuje swoim mądrym, roztropnym, uczciwym bytowaniem w niczym tej harmonii nie naruszyć. Wie przecież, że nie w zaszczytach, nie w bogactwie, nie w późnym rozgłosie tkwi szczęście człowieka, lecz w harmonii, w umiejętności zachowania pogody ducha, a tę najłatwiej odnaleźć w wiejskim zaciszu.

Pieśń XXV („Czego chcesz od nas Panie”) podobnie jak pieśń o sobótce zawiera wizję harmonijnego, doskonałego świata tyle, że ukazaną w wymiarze bardziej uniwersalnym. Utwór stanowi przykład liryki inwokacyjnej, przyjmuje formę rozbudowanej apostrofy skierowanej do Boga. Ze względu na swój pochwalny charakter i podniosłą tonację nawiązuje do tradycji psalmicznej. Stanowi poetycką parafrazę Psalmu VIII z „Psałterza Dawidowego”. Jest hymnem na cześć Stwórcy i Jego genialnego dzieła. Nakreślony obraz świata sumuje się w ciągu niezwykle plastycznych, malarskich sekwencji. Kunsztowna metaforyka, liczne personifikacje uwydatniają jego niezwykłą urodę. Świat jawi się niczym ogromny kosmos wypełniony przez wielkie otchłanie, morza, lądy, niebo. Wszystko jest w nim jednak uporządkowane:

„biały dzień a noc ciemna swoje czasy znają…”

Każdy element rzeczywistości ma swoje miejsce i swoje przeznaczenie. Nic nie dzieje się przypadkowo:

…nocna rosa na mdłe zioła padnie,
zagożałe zboża deszcz ożywia snadnie…

Bezpieczeństwo, stabilność to podstawowe zalety boskiego dzieła. Tutaj człowiek nie musi się niczego obawiać, gdyż:

…w brzegach morze stoi,
A zamierzonych granic przeskoczyć się boi.

Świat jest ponad to niewyobrażalnie piękny, powabny, misternie utkany przez Boga-Artystę:

„…Tyś niebo zbudował,
I złotymi gwiazdami ślicznieś uhaftował”

Powab, rozmaitość łączy się z hojnością natury, która obdarza człowieka najszczodrzej, jak tylko można:

Rzeki wód nieprzebranych wielką hojność mają Wino,
Jesień i jabłka rozmaite dawa…

Świat przypomina zatem dzieło sztuki, a jego twórca Sztukmistrza Doskonałego, Wielkiego Architekta, który wszystko genialnie obmyślił, by człowiek mógł zamieszkać w ziemskim Edenie. Bóg rysuje się jako Absolut, źródło wszelkiego dobra i piękna. Człowiek nie czuje wobec niego dystansu, nie jest marnym pyłem, nie przeraża go boski majestat. Wie, że Bóg jest Doskonałością, ale sam również postrzega siebie jako istotę obdarzoną podmiotowością. Chwali Stwórcę za jego „hojne dary”, za świat pełen harmonii, bezpieczeństwa, spokoju, piękna. Utwór stanowi wyraz renesansowej pogodnej religijności, dalekiej średniowiecznej bojaźni. Charakterystyczna dla epoki odrodzenia jest również koncepcja Boga ponad wyznaniowego: „Kościół Cie nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie”. Bóg Kochanowskiego nie jest Bogiem konkretnego obrządku, konkretnego Kościoła, to Bóg wszystkich ludzi, którego obecności doświadcza się na każdym kroku, uczestnicząc w stworzonym przez niego doskonałym świecie.

Pieśń V („Wieczna sromota i nienagrodzona”) zwana „Pieśnią o spustoszeniu Podola” stanowi z kolei manifest renesansowego patriotyzmu. Wyrasta z konkretnych doświadczeń historycznych – napadu Tatarów na Podole w 1575 roku, kiedy Polska po ucieczce Henryka Walecznego do Francji znajdowała się w stanie bezkrólewia. Utwór realizuje konwencję poezji tyrtejskiej. Gatunek ten, sięgający swym rodowodem czasów antycznych, ma za zadanie inspirować do walki. „Pieśni o spustoszeniu Podola” pod względem kompozycyjnym odznacza się wyraźną dwudzielnością. W klasyczny sposób autor od opisu przechodzi do refleksji. Pierwsza część utworu zawiera obraz zniszczonej przez hordy tatarskie ziemi podolskiej. Podmiot mówiący nie szczędzi informacji na temat losu kobiet i dzieci wziętych w jasyr. Mówi językiem silnie nacechowanym emocjonalnie. Podkreśla hańbę szlacheckich cór, które „psom bisurmańskim brzydkie ścielą łoże”. Drugi fragment utworu stanowi przykład liryki inwokacyjnej. Przybiera formę odezwy skierowanej do braci szlacheckiej. Apel dyktuje przede wszystkim poetyka emocji, co widać w sferze konstrukcji składniowych. Mnóstwo tu wykrzykników, równoważników zdań, pytań retorycznych. Poeta pozwala sobie na ironię, szyderstwo i szereg kąśliwych uwag dotyczących wielkopańskiego stylu życia, braku odpowiedzialności za kraj, niechęci walki. Apeluje o większe zaangażowanie, pragnie, by szlachta zrezygnowała z należnych jej apanaży i zebrała pieniądze na opłacenie wojska zaciężnego, sama zaś stanęła do walki w ostatecznej, końcowej sytuacji. gorąca, pełna burzliwych emocji wypowiedź kończy się jednak gorzką, sarkastyczną konstatacją:

Cieszy mię tem rym:

„Polak mądr po
szkodzie”.
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi”

„Pieśń o spustoszeniu Podola” jest również przykładem parenezy renesansowej. Kreśli wzór – ideał Polaka-obywatela, który w chwilach szczególnego zagrożenia ojczyzny potrafi okazać mądrość polityczną i zrezygnować z dobrodziejstw przywileju na rzecz obowiązków patriotyczno-obywatelskich. Tylko taka postawa stanowiła gwarancję zachowania harmonii i piękna świata.

Pieśń XXIV („Niezwykłym i nie lada piórem opatrzony”) to manifest renesansowego indywidualizmu. Utwór nawiązuje do jednej z najbardziej osławionych pieśni Horacego. Wprowadza topos exegi monumentum i horacjańską zasadę non omnis moriar (nie wszystek umrę). Kreśli portret renesansowego artysty, który jest dumnym odkrywcą własnej odrębności. Talent czyni go wybrańcem, naznacza piętnem wyjątkowości. Poczucie swoistej wyższości symbolizuje w tekście lot nad przeróżnymi, najbardziej odległymi od siebie przestrzeniami. Poeta zamienia się w łabędzia, ptaka, który w tradycji starożytnej był poświęcony muzom, a tym samym uosabiał poezję, sztukę najwyższej miary. Autor żywi przekonanie, że jego twórczość oprze się unicestwiającemu działaniu czasu:

…nie umrę ani mię czarnymi
Styks niewesoła zamknie odnogami swymi.

Świadomy własnej kruchości i przemijalności, w poezji – wiecznej i trwałej – poszukuje ocalenia, wierzy, że ona zapewni mu nieśmiertelność i sławę jaka przystoi artyście. Z niekłamaną dumą oświadcza:

…O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie,
I różnego mieszkańcy świata Anglikowie;
Mnie Niemiec i waleczny Hiszpan, mnie poznają,
Którzy głęboki strumień Tybrowy pijają.

Pieśń XXIV stanowi rodzaj testamentu poetyckiego, jest lirycznym pożegnaniem, w którym nie pobrzmiewa smutek ale wiara w nieśmiertelność poezji.

Skip to content